Wyścig Finnmarkslopet - relacja Dariusza Morsztyna


Po raz kolejny udowodniono, że jest to „kultowy”, zaliczany do 3 najtrudniejszych wyścigów długodystansowych świata. Bije wszystkie możliwe rekordy popularności – zarówno wśród startujących maszerów, jak też publiczności.

Ze względu na swoje położenie (najbardziej na północ lokalizowany wyścig psów zaprzęgowych świata) jest też bardzo trudnym i zupełnie nieprzewidywalnym, co postrzegane jest jako duże utrudnienie dla startujących, a jednocześnie jeszcze bardziej rośnie zainteresowanie maszerów startem w tym elitarnym zmaganiu. W świecie maszerskim ukończenie wyścigu jest uznawane jako nobilitacja, a najlepsi zawodnicy są traktowani jako „żywe legendy”. Wielu maszerów  przeprowadza się do Norwegii tylko po to aby móc lepiej przygotowywać się do startu w wyścigu. Mają nie tylko uznanie wśród osób zajmujących się tym sportem ale także wśród innych osób i mediów. Nobilitujące jest także bycie sponsorem, partnerem lub wolontariuszem Finnmarkslopet.


Tegoroczny wyścig był wyjątkowo trudnym sprawdzianem dla maszerów. Wysoka temperatura połączona z burzami śnieżnymi (szczególnie na wschodniej części  trasy 1000-kilometrowej) i głębokim śniegiem stała się przyczyną dużej ilości zagubień zawodników, wydłużyła znacznie czasy przejazdów, a przede wszystkim spowodowała rekordową liczbę zawodników, którzy wycofali się z wyścigu. Na ponad 70 załóg, które zgłosiły się do startu ostatecznie wystartowało 52 maszerów, z czego tylko 24 dotarło do mety. Wielu maszerów, którzy startowali także w wyścigach kanadyjskich i alaskańskich (Yukon Quest i Iditarod) stwierdzało, że choć na Finnmarkslopet trasy są krótsze, to zdecydowanie trudniejsze. Wycofało się z wyścigu także bardzo wielu doświadczonych maszerów, którzy uczestniczyli w Finnmarkslopet już wielokrotnie. Na trasie 1000-kilometrowej zwyciężyła już po raz drugi maszerka norweska – Inger-Marie Haland. Ze względu na trudne warunki jej wynik był o jeden dzień dłuższy niż zazwyczaj. Do mety dojechali maszerzy z największym doświadczeniem w pokonywaniu właśnie tak trudnych tras (głównie Norwegowie zamieszkali i trenujący w rejonach podobnych do tras wyścigu).


Wyścig jest też fenomenem organizacyjnym. Realizowany jest przy pomocy kilkuset wolontariuszy, którzy pracę przy przedsięwzięciu traktują jako bardzo pożyteczną i ciekawą. Jest wiele osób, którzy w tym celu przyjeżdżają z zagranicy. Organizacja przedsięwzięcia, mimo, że odbywa się na bardzo rozległym terenie (porównywalnym z powierzchnią Polski)  i w długim czasie jest perfekcyjna. Dopracowane są wszystkie, nawet najmniejsze szczegóły.

Trasy wyścigu są niezwykle ciekawe pod względem krajobrazowym. Głównie jest to rejon górzysty i tundrowy. Obszar ten zamieszkały jest przez Samów hodujących renifery. Punkty kontrolne wyścigu zlokalizowane są w małych osadach, a nawet miasteczkach (Kirkenes, Karasjok). Doskonale zorganizowane są punkty kontrolne w centrach miast, choć wydawałoby się to nie możliwe ze względu na charakter pracy psich zaprzęgów.
Maszerzy na trasie mogli oglądać  niezwykłe zjawiska związane z położeniem wyścigu – takie jak zorza polarna czy ogromne stada reniferów.

Bardzo ważnym elementem Finnmarkslopet jest niezwykła atmosfera budowana przez organizatorów przedsięwzięcia. Bardzo dobre traktowanie wszystkich zawodników, bez względu na zajmowane przez nich miejsca. Np. każdy zawodnik przyjeżdżający na metę  jest witany przez organizatorów. Daje się wyraźnie odczuć pozytywne nastawienie mieszkańców regionu do uczestników wyścigu. Wszędzie można spotkać tego dowody (pozdrowienia na trasach, udziały szkół, pozytywne nastawienie wolontariuszy, itd.). Zawsze można liczyć na pomoc. Taka atmosfera tym bardziej zachęca do udziału w przedsięwzięciu i wyraźnie udziela się startującym zawodnikom i ich ekipom.


Dariusz Morsztyn jest jedynym maszerem z Polski biorącym udział w Finnmarkslopet. W roku bieżącym był to już 3 jego start (2008 – pierwszy start na dystansie 500 km, 2009- ukończenie tego dystansu, a w 2012 pierwszy start na trasie 1000-kilometrowej). Start w Finnmarkslopet wymaga wieloletnich i systematycznych przygotowań, poniesienia bardzo dużych kosztów i praktycznie podporządkowania życia prywatnego i zawodowego temu przedsięwzięciu - dlatego właśnie jest to takie trudne.
W roku bieżącym Biegnący Wilk startował na zupełnie nowym, młodym zaprzęgu długodystansowych psów rasy alaskan husky. Zaprzęg mimo bardzo trudnych warunków do treningu w Polsce - na Mazurach (długi okres wysokich temperatur i tylko 3 tygodnie dobrych warunków śniegowych) był przygotowany do pokonania w czasie około 7-8 dni trasy wyścigu. Doskonale, jak na swój wiek sprawdziły się liderki zaprzęgu – Liina i Asajuk. Niestety panujące warunki na trasie okazały się o wiele trudniejsze od przewidywanych. Pokonywanie tras w głębokim śniegu, podczas burz śnieżnych wymaga wydatkowania o wiele większej ilości energii i specjalnie wytrenowanych zdolności u zwierząt (m.in. odnajdywanie szlaku pod śniegiem). Ze względu na dobrostan zwierząt Dariusz Morsztyn, po przebyciu w ciągu 3 dni połowy trasy (500 kilometrów) postanowił wycofać się z wyścigu aby nie narażać zwierząt na niebezpieczeństwo.
Rozwój wypadków pokazał (wycofanie się dużej ilości zawodników, zagubienia na trasie, wypadek samolotu w rejonie tras), że została podjęta właściwa decyzja – praktycznie jedyna możliwa w takiej sytuacji.
Mimo tego, że udział w wyścigu nie zakończył się jego ukończeniem jest to sukces, pokazujący, że także polski zaprzęg może startować w takim przedsięwzięciu. Czasy uzyskane przez Dariusza Morsztyna nie odstają od innych zawodników. Różnice jedynie widać w długości stosowanych odpoczynków na punktach kontrolnych. Maszer przyjął taktykę jazdy  bardzo asekuracyjnej i ostrożnej, której celem było nie osiąganie rezultatów, a w ogóle ukończenie dystansu. Analiza końcowa wskazywała, że gdyby nie było problemów z trudnymi warunkami pogodowymi zaprzęg miał duże szanse ukończenia trasy. Start w wyścigu jest kolosalnym, nowym doświadczeniem mającym wpływ na dalsze plany polskiego maszera. Jest to też doskonały trening dla psów, które z takimi warunkami spotkały się po raz pierwszy. Pozwoli to w przyszłości uniknąć wielu błędów i lepiej przygotować się do kolejnego startu. Biegnący Wilk dysponuje bardzo dobrym zaprzęgiem, który w przyszłości daje bardzo duże szanse uzyskiwania dobrych wyników na trasach długodystansowych.

Dariusz Morsztyn testował prototyp namiotu Marabuta przeznaczonego dla uczestników długodystansowych wyścigów psimi zaprzęgami. Wyniki testu znajdziecie w dziale Testy


 
Tekst i zdjęcia: Dariusz Morsztyn
 

POBIERZ KATALOG