Greenland Ice Trip to kolejna ekstremalna zimowa wyprawa rowerowa Kuby Rybickiego i Pawła Wichra. W marcu i kwietniu 2016 jako pierwsi Polacy pokonali rowerami Arctic Circle Trail w warunkach zimowych.
Po przejechaniu w marcu 2013 zamarzniętego Bajkału podróżnicy szukali nowego, ambitnego celu. Wybór padł na największą wyspę świata – Grenlandię. Jazda po skutym lodem najgłębszym jeziorze świata była już sporym wyzwaniem, dlatego poprzeczka została tym razem postawiona wyżej – rowerzyści zaplanowali trasę po zamarzniętym oceanie.
Arctic Circle Trail
Niestety, na miejscu Kuba i Paweł mieli okazję przekonać się naocznie o skutkach globalnego ocieplenia – zima 2016 okazała się być najcieplejszą od wielu lat, a zwarty, bezpieczny do jazdy lód pokrywał jedynie daleką północ wyspy. Wobec tego podróżnicy zdecydowali się na dostosowanie planów do realnych możliwości – wybór padł na popularny latem szlak trekkingowy Arctic Circle Trail łączący miejscowości Kangerlussuaq (główny port lotniczy kraju) i Sisimiut (miejscowość na wybrzeżu, drugie miasto w kraju liczące niecałe 6 tysięcy mieszkańców). W zimie szlak jest pokonywany przez psie zaprzęgi, skutery i okazjonalnie turystów na nartach.
Trudny test dla ludzi i sprzętu
Rowerzyści wyruszyli 18.03 z Kangerlussuaq, by po tygodniu dotrzeć do Sisimiut. W tym czasie pokonali 160 km. Jest to dystans, który wytrenowany rowerzysta pokonuje w jeden dzień po drodze asfaltowej, jednak w warunkach zimowych bezdroży Grenlandii jada jest niezwykle ciężka. Trasa prowadzi po zamarzniętych jeziorach, górach i fiordach. Występują częste podjazdy, a raczej „podpchnięcia”, ponieważ nachylenie często przekracza 40%. Rowery ciągnęły sanie – pulki, z obciążeniem ok. 30kg. Wszystko to w warunkach ciągłych opadów śniegu, który znacznie utrudniał jazdę (brak świeżych śladów skuterów, trudności w orientacji, zapadanie się w śniegu). Warunki pogodowe były sprzyjające – średnio -15°C do -20°C, okazjonalnie strzałka termometru zbliżała się jednak nawet do zera stopni. Jazdę znacząco utrudniały częste opady śniegu, z którymi jednak radzili sobie dzięki ultra szerokim, czterocalowym oponom. Podróżnicy mieli możliwość testować nowy typ rowerów przeznaczonych specjalnie do jazdy w warunkach śniegowych – fatbike.
Gdy na miejscu okazało się, że rzeczywiście nie ma możliwości jazdy dalej na północ, Kuba i Paweł zdecydowali się wrócić zbliżonym wariantem szlaku, tym razem docierając jednak do lądolodu na północ od Kangerlussuaq, co zajęło kolejny tydzień. Rowerzyści dotarli do miejsca, gdzie zaczyna się pokrywa lodowa, która obejmuje całą wyspę. W tym miejscu Kuba został po raz pierwszy w życiu zdmuchnięty z roweru. Jazda rowerem tuż przy czole lodowca Russela, który z roku na rok cofa się coraz bardziej w głąb lądu to najbardziej niezwykłe przeżycie wyprawy.
W sumie przez niemal trzy tygodnie rowerzyści pokonali ok. 500km, doprowadzając do kompletnego zniszczenia sanie do transportu sprzętu. Nie ucierpiał natomiast wcale namiot Ladakh, z którego korzystali podczas trwania wyprawy. Szczegółowy test namiotu - dostępny TUTAJ