Czerwonego niedźwiedzie nie lubią…test namiotu Mayo RED LINE, wrzesień 2020

 

Warunki testu namiotu Marabut Mayo Red Line

Miejsce: Rumunia - Góry Rodniańskie, Góry Fogaraskie oraz masyw Retezat
Czas: sierpień 2020 r.,
Miejsca noclegu: kempingi, ale także na dziko, w górach na wysokościach dochodzących do 2000 m n.p.m.
Warunki atmosferyczne: bezdeszczowo, często wietrznie, temperatury od ok. 5 do 30 stopni

Liczba śpiących w namiocie: 1-2 dorosłe osoby


Dlaczego akurat Marabut Mayo Red Line?

Pierwszy powód, że zdecydowałam się na ten namiot, to pobudki "patriotyczne" - z założenia lubię produkty polskich firm, zwłaszcza te, które nie są wcale gorsze od zachodnich, a często nawet lepsze. Drugi powód to w pewnym sensie konieczność. Kto mnie zna, wie że na moje wyjazdy globtroterskie w pojedynkę, mam sprawdzony, ultralekki namiot 1-osobowy (akurat nie Marabuta), ale tym razem, w pierwszej części "rumuńskiej wyrypy" miał mi towarzyszyć kumpel, co oznaczało że do wspomnianej jedynki zmieścić się nie dalibyśmy rady, zaś wzięcie klasycznej dwójki też nie było korzystne, bo na drugą część górskich wędrówek zostawałam sama. Po analizie różnych typów namiotów Mayo wydawał się idealny. Czy - ubiegając pytania - spełnił moje oczekiwania? Bez żadnego lizusostwa wobec producenta szczerze potwierdzam, że tak, jak najbardziej, choć jak przeczytacie w poniższym teście, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia.
 
No to zaczynamy wynikające z testu przemyślenia. Tu od razu zaznaczam - skomplikowane "technikalia" mój humanistyczny umysł nie za bardzo ogarnia, tak więc nie będzie nadmiaru liczb i skomplikowanie brzmiących nazw materiałów - skupię się na tym, co według mnie istotne z punktu widzenia przeciętnego użytkownika. 
 

Wygoda spania w namiocie Marabut Mayo Red Line

Namiot Mayo Red Line oficjalnie jest jedynką, ale w praktyce to bardzo wygodna jedynka, pozwalająca na bezproblemowe przebieranie się, włożenie do środka wszystkich betów, a gdy trzeba - także gotowanie w środku (tyle że akurat tego we wnętrzu namiotu raczej robić się nie powinno). Z drugiej strony śmiało można założyć, że dwie osoby też się w tym namiocie spokojnie mieszczą. Jeśli chodzi o nas, to ja mam 168 cm wzrostu, mój kumpel 183, a ze względu na długość namiotu (210 cm), w nogach lub/i głowie (konfiguracja zależała od ukształtowania terenu), byliśmy w stanie upchnąć jeszcze nasze plecaki. Czy się wysypialiśmy? Szału przestrzennego w takiej konfiguracji nie było, ale powodów do narzekań też nie (świadomie wybraliśmy opcję - mniej nosimy, ciaśniej śpimy).
 
Namiot biwakowy Marabut Mayo Red Line
 

Waga namiotu Marabut Mayo Red Line

Namiot Mayo Red Line w wersji nówka-sztuka waży 2 kg, nic więc dziwnego że pierwsze co zrobiłam po jego otrzymaniu w perspektywie całych dni noszenia go na plecach, to chęć jego "odchudzenia". Czy po zostawieniu w domu instrukcji, pakietu naprawczego itp. drobiazgów udało mi się zejść do deklarowanej przez producenta wagi 1,65 kg netto, nie miałam jak sprawdzić, ale na pewno coś tam wagowo było mniej. Prawda jest taka, że akurat z elementów konstrukcyjnych nic zostawić się nie da, nawet szpilki są potrzebne w komplecie, bo bez nich namiotu nie rozbijemy. Równocześnie, zakładając że to lokum dla dwóch osób, waga choćby tych 2 kg, jest zupełnie okej. 
 

Wygoda rozstawiania namiotu Marabut Mayo Red Line

Rozstawianie… To właśnie jest ten punkt który sprawił że - jak już wspominałam - nie była to miłość od pierwszego wejrzenia (rozbicia? ) - trzeba było mieć chwilę na wzajemne poznanie i akceptację. Bo Mayo Red Line trzeba nauczyć się rozkładać, co trudne nie jest, ale wymaga wypracowania sobie schematu działania. W tym wypadku wygląda to tak, że mamy tylko jeden stelaż-pałąk, którym nam trzyma namiot po jego szerokości, czego efektem jest, że w przeciwieństwie do typowego "igloo" ta akurat konstrukcja sama z siebie nie stoi (trzeba ją oszpilkować). Przy jednej rozbijającej namiot osobie przy pierwszym razie jest to nieco kłopotliwe, za to potem, jak już wiemy jak to zrobić, idzie błyskawicznie (patent polega na odpowiednim naciągnięciu szpilkami linek z przodu i z tyłu namiotu, trochę inaczej niż robi się to zwykle). W każdym razie ja po nabraniu wprawy spokojnie rozbijałam namiot w pojedynkę w 5 minut (bez specjalnego pośpiechu). Przy okazji - tropik rozkładamy od razu z sypialnią, co rzecz jasna bardzo ułatwia sprawę.
Dla osób przyzwyczajonych do namiotów typu igloo uwaga: igloo można rozbić bez użycia szpilek, stawiając je np. na betonie, albo też przenieść po rozbiciu w dowolne miejsce, podczas gdy w Mayo Red Line takich możliwości nie ma - żeby stał wymaga oszpilkowania, ew. przywiązania linek do drzewa, krzaka czy jakiegoś kamienia, co trochę utrudnia jego rozstawienie, zwłaszcza na podłożu, gdzie szpilek nie wbijemy. Na tym wyjeździe mi to jednak nie przeszkadzało, jako że nie mieliśmy żadnych noclegów na litej skale czy na asfaltowym parkingu  - wszystkie miejscówki były na trawiastych połoninach albo w klasycznych lasach, gdzie wbicie szpilki problemu nie stanowiło.

 
Namiot biwakowy Marabut Mayo Red Line


Wygoda zwijania 
namiotu Marabut Mayo Red Line

Zwijanie namiotu Mayo Red Line  to czysta przyjemność, bo jest łatwe i szybkie (robiłam to w 3 minuty). Wystarczy wyjąć pałąk-stelaż i bezproblemowo zwinąć płachtę, co ułatwiają "usztywniacze" wmontowane na stałe w części przedniej i tylnej namiotu. Nawet jeśli zwinięcie przez nas namiotu dalekie jest od ideału (ważne gdy nie chcemy kłaść namiotu na mokrej ziemi, zamiast perfekcyjnego złożenia brudnej płachty wybierając zwinięcie byle jak), nasz Mayo wepchnięty w odpowiednio obszerny worek bez problemów się zmieści (doceni to każdy, kto przy innych namiotach zwija je po kilka razy, żeby z trudem je upchnąć do zbyt ciasnego pokrowca). Niektórzy mogą powiedzieć, że duży worek to minus (okej, z tym "duży" to może bez przesady: 16 x 45 cm, no ale większy niż narzuca to faktyczna potrzeba), bo sprawia że namiotowy pakunek zajmuje więcej miejsca - mnie to nie przeszkadzało, bo do przytraczanego z boku plecaka worka z namiotem, pakowałam jeszcze kilka innych rzeczy, które do głównej komory plecaka już mi się nie mieściły.
 

Kolor namiotu Marabut Mayo Red Line

Tak jak podobają mi się czerwone samochody (nie mam takiego ), tak też lubię czerwone namioty! Plusy? Czerwony Mayo Red Line jest bardzo fotogeniczny, no i z daleka go widać. W każdym razie po całym dniu chodzenia po górach gdy wracaliśmy do naszego założonego wcześniej biwaku, widok czerwonej plamki na zielonym stoku należał do moich ulubionych. Oczywiście są również minusy takiego wyeksponowania obozowiska - nie zawsze przecież chcemy żeby je widziano. Ale coś za coś - nie można mieć wszystkiego… Za to usłyszałam (to chyba komplement?), że do mojej żółtej kurtki owa czerwień pasowała. No i jeszcze jedno - jeden z tubylców oznajmił, że mając czerwony namiot nie muszę się obawiać niedźwiedzi, bo one do czerwieni nie podchodzą. Nie wiem czy dotyczy to tylko miśków rumuńskich, czy wszystkich, nie gwarantuję też że to nie żart, ale faktem jest że ani razu wizyty niedźwiedzi nie doświadczyliśmy (za to psów pasterskich, i owszem ).

 
Namiot na biwak Marabut Mayo Red Line
 


Użyteczne patenty w namiocie
 Marabut Mayo Red Line

Namiot Marabut Mayo Red Line jest z założenia prosty (to nie wada - ma być lekki, to nadmiaru gadżetów mieć nie może), tak więc nie oczekiwałam specjalnych pomysłów na jego uatrakcyjnienie. Niestety kieszonki wewnątrz sypialny są trochę niedorobione - ich konstrukcja sprawia, że włożone do nich rzeczy wypadają (ale może w kolejnych modelach uda się to zmodyfikować?). Na plus natomiast są zamki pozwalające na otwarcie namiotu z przodu i tyłu, co na wyjścia/wejścia człowieka wprawdzie nie pozwala (jedno jedyne wejście jest z boku) ale na wyjrzenie z namiotu czy wystawienie ręki (choćby aby zrobić zdjęcie czy do kogoś pomachać) już tak. To co dla mnie jednak najważniejsze przy takich patentach, to to, że ułatwiają wentylację. Podobne zastosowania może mieć też okienko przy wejściu, ze specjalnym "patyczkiem" którego zamocowanie sprawia, że spełnia rolę otwartego "lufcika".  
 

Usterki w namiocie Marabut Mayo Red Line

Niestety to akurat nasza wina (użytkowników), ale… wypaliliśmy w namiocie dziurę ( wiatr podwiał nam połę namiotu, która dotknęła gorącego garnka). Rzecz jasna nie wpływa to specjalnie to na możliwość korzystania z namiotu, ale psuje jego estetykę, no i sprawia że przez dziurę mogą wejść do środka insekty. Na szczęście Marabut zapewnia możliwość zreperowania tego typu uszkodzeń. To akurat objęte gwarancją nie jest (3-letnia gwarancja objęłaby np. wady materiałowe), co oznacza, że za tę akurat naprawę trzeba będzie coś tam zapłacić, jednak uznałam że warto skorzystać i dobrze że taka opcja w ogóle jest. 


Monika Witkowska w namiocie biwakowym Marabut



Podsumowanie testu 
namiotu Marabut Mayo Red Line

Biorąc pod uwagę rodzaj podróży i trekingu (odbywająca się latem wyprawa w góry o wysokościach do około 2500 m, bez chodzenia po lodowcach), Marabut Mayo Red Line spełnił moje oczekiwania. Największym jego atutem jest to, że zajmuje mało miejsca, jest stosunkowo lekki, szybki w rozkładaniu i dla 1-2 osób na nocleg zupełnie wystarczający, a wręcz wygodny.

tekst i foto: Monika Witkowska
 
POBIERZ KATALOG